wtorek, 23 kwietnia 2013

~Rozdz III.


 ~ ... wyjąwszy z torby paczkę papierosów udałam się na zewnątrz przed budynek. 
     Wyciągnęłam jednego, zapaliłam ... Już po chwili po moich płucach rozszedł się przyjemny,
     choć może i nie do końca zdrowy dym, który mimo wszystko działał na mnie nader 
     uspokajająco przynosząc jednocześnie ulgę.Sama nie wiem czemu zawsze gdy się 
     zdenerwuję czy zestresuję muszę sięgnąć po fajkę. Wiem, że niszczę sobie tym życie,ale 
     nałogu nie da się rzucić z dnia na dzień.
  - Znowu do tego wróciłaś? - usłyszałam dobrze mi znajomy, kobiecy głos dobiegający zza 
     pleców. Nie odwróciłam się. Byłam ciekawa co ona dalej zrobi..odkąd pamiętam  
     nie tolerowała tego.
  - Jess mówię do ciebie - wciąż kontynuowała nie dając za wygraną. Po chwili poczułam, że 
     wyciąga a wręcz wyrywa mi papierosa z ręki. Zareagowałam natychmiast. Nikt nie będzie
     tak postępował z moją własnością w tak chamski sposób.
  - Ej! To moje! - krzyknęłam stojąc naprzeciwko niej. Przyszłam tu by się odstresować, by 
     choć na chwilę zapomnieć o pieprzonej rzeczywistości i wszystkich problemach poddając 
     się kojącemu wypuszczaniu dymu z ust, tworząc zarazem kółka - większe i mniejsze.  
     Nauczył mnie tego mój kochany brat. W co ja się przez niego zamieniam...A ona takie
     cyrki odpierdziela.
  - Psujesz sobie tym świństwem zdrowie, wiesz? 
  - Owszem. Ale to MOJE życie i moje zdrowie... a wiesz co jest w tym najlepsze? Że to ja
     w nim decyduję co będę robić - wysyczałam przez zęby chytrze się uśmiechając. 
  - Za miesiąc Castingi musisz więc być w formie. Przez to gówno trudniej wykonywać ci
     niektóre ruchy i szybciej się męczysz - mówiła wskazując palcem na paczkę trzymanych 
     w tamtej chwili przeze mnie papierosów..nim zdążyłam się zorientować wyrwała mi ją
     po czym wyrzuciła do najbliżej będącego w pobliżu nas kosza na śmieci. Następnie idąc
     pewnym krokiem w moim kierunku wyszeptała mi wprost do ucha chytrym i jak dla
     mnie nieco kpiącym głosem.
  - Na jakiś czas z tym kończysz kochanie, bo inaczej z naszych prób i mojej pomocy w 
     stosunku do ciebie nici.. wtedy radź sobie sama - zakończyła "przemówienie" klepiąc mnie
     jednocześnie po plecach. 
  - Dobra dziś już koniec. Wracaj do domu, przemyśl to co ci powiedziałam i widzimy się
     za dwa dni - dodała nieco głośniej będąc przed szklanymi drzwiami. Chwilę później je
     otworzyła i zniknęła z mojego pola widzenia. Co wyszło mi na dobre, bo przyznam że 
     przeszła mi przez głowę myśl by ją rozszarpać. Jak ona mogła dać mi takie ultimatum? 
     Kim jest? No właśnie ... W sumie to racji trochę miała sugerując, że moja kondycja 
     znacznie się pogorszyła. Zacisnęłam z nerwów dłonie w pięści po czym postanowiłam 
     również wejść do budynku. Rozejrzałam się na wszelki wypadek czy nie ma gdzieś 
     Maggie ,na szczęście chyba poszła już do domu, bo nigdzie jej nie było. Odetchnęłam z 
     ulgą bo oznaczało to, że próba faktycznie dobiegła końca. 
     Przebrałam się w ciuchy w których pojawiłam się na trening, uczesałam włosy, wzięłam 
     torbę i opuściłam pomieszczenie. Na zewnątrz nie spotkałam Niall'a. Spojrzałam na 
     zegarek "14.45" No tak - pan punktualny zawsze jest na czas - przeszło mi ironicznie 
     przez myśl. W sumie to dobrze się złożyło. W pobliżu  nie było żadnego sklepu,więc 
     może się na coś przyda. Wyciągnęłam powtórnie komórkę wybierając od razu numer
     Irlandczyka. 

     "Niall! W drodze po mnie wstąp do jakiegoś sklepu i kup fajki - wiesz jakie. Oddam ci
       na miejscu xx" 

     Cóż mimo ostrzeżeń długowłosej szatynki postanowiłam na razie tego nie rzucać.
     Po dwóch minutach dobiegł mnie dźwięk sugerujący, że dostałam nową wiadomość.

     "Okk, będę za chwilę" 

     Uśmiechnęłam się pod nosem z niecierpliwieniem czekając więc na Horan'a.
      *Dziesięć minut później*
    Jest! Wreszcie dostrzegłam czarnego Range Rover'a. Natychmiast skierowałam się 
    w jego stronę.
  - Siemasz młoda - zaczął gdy tylko pojawiłam się w środku. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
     Byłam młodsza zaledwie dwa lata, więc nie znosiłam gdy się tak do mnie zwracał.
  - Siemasz stary - przedrzeźniałam go dodają po chwili:
  - Kupiłeś? - kiwnął twierdząco głową po czym wyciągnął paczkę L&M'ów Link Blue i jakieś
     małe pudełeczko. Spojrzałam na niego pytająco.
  - Co się tak dziwisz? To plastry antynikotynowe. Ostatnia i rzucasz to,jasne? - podkreślił
     głośno .
  - Jak ty to sobie wyobrażasz! Co wy kurde wszyscy dzisiaj z tym macie,zmówiliście się?!-
     zbierała się we mnie coraz większa złość. Najpierw trenerka teraz on. Szlak może 
     człowieka trafić. Nienawidziłam gdy ktoś mówił mi co mam robić i jak żyć.
  - Niszczysz sobie tym zdrowie.
  - To chyba już moja sprawa i nie twój interes.
  - Właśnie, że moja bo jestem twoim przyjacielem i mam prawo się o ciebie troszczyć i 
     martwić.
  - Ale nie dyktować mi a tym bardziej czegoś zabraniać. 
  - Zachowujesz się jak dziecko. Nie chcę żebyś zachorowała na raka z powodu tego ohydztwa-
     wycedził przez zęby.
  - Wydaję mi się że to chyba już mój problem. Wiesz co? Przejdę się - odparłam. Musiałam 
     nieco ochłonąć. Nie miałam zamiaru niepotrzebnie się kłócić i brnąć dalej w tą rozmowę,
     która i tak nic by nie wniosła.
  - Zaczekaj - odezwał się kiedy odpinałam pas. Nie powiedziałam nic po prostu otworzyłam 
     drzwi i wyszłam bez żadnego słowa.
  - A papierosy? - krzyknął gdy szłam już przed siebie z zamiarem dojścia do swojego domu.
  - Wsadź sobie je w dupę - wysyczałam pod nosem na szczęście tak cicho, by nie mógł tego
     usłyszeć, może to i lepiej? 
     Skierowałam się w stronę mieszkania w którym zapewne czekał na mnie mój przygłupi
     braciszek.
     *Oczami Niall'a*
  - Ty idioto! Mogłeś trochę spokojniej - zganiłem się niemalże wrzeszcząc . Zresztą i tak
    nie mogła mnie już usłyszeć - zniknęła z pola widzenia skręcając w boczną alejkę. 
    Westchnąłem głośno uderzając dłońmi o kierownicę. Zdawałem sobie sprawę, że nawet
    przez taką drobnostkę nie będzie odzywała się do mnie przez kilka dni. Zdążyłem 
    przywyknąć.. Odkąd się tylko poznaliśmy identyczne sytuacje zdarzały się co najmniej  
    dwa razy w miesiącu. Nie powiem - uparta z niej dziewczyna, ma charakterek. Czasem
    i ją podziwiam. Za co? Za to, że potrafi trzymać na swoim i ma własne zdanie nie ogląda się
    na innych i to również u niej cenię. "Zdzwonię do niej wieczorem, jak trochę ochłonie" -
    przeszło mi przez myśl. Spojrzałem powtórnie w stronę w którą pięć minut temu ruszyła
    moja przyjaciółka po czym ze zrezygnowaniem odjechałem z piskiem opon w kierunku
    willi.
    *Oczami Jess*
    Po długiej i męczącej drodze wreszcie dotarłam do mieszkania. Świeże powietrze dobrze mi
     zrobiło, bo zdawało się że byłam nieco ogarnięta. Ściągnęłam z siebie bluzę i trampki po
     chwili zanurzając się głębiej w przestrzeń domu. Weszłam do salonu-pustka... w kuchni 
     identycznie. Odwróciłam się na pięcie lecz dostrzegłam w ułamku sekundy białą,małą
     karteczkę leżącą na blacie. Wzięłam ją do ręki składając literki w logiczną całość ..
   
     " ....

     ____________________________________________________________
    
ii jest III *,* wooow ... dopiero trzeci rozdział a pod ostatnimi tyle komentarzy. z czego

     nie powiem ale jestem bardzooo dumna! mam nadzieję, że chociaż trochę wam się
     podobają te wypociny ;_; z góry przepraszam, że dodaję ten rozdział dopiero teraz.
     wcześniej nie miałam czasu, a gdy w końcu nadarzyła się okazja by zacząć pisać to
     znów pustka w głowie- brak weny! obiecuję poprawę i teraz postaram się dodawać coś
     częściej!  jeśli macie jakieś sugestie, prośby, pytania dot. tego opowiadania to kierujcie
     je w komentarzach bądź na tt "kliknij w zakładkę tt: )"
    15 kom = rozdział IV 
    CZYTASZ=KOMENTUJESZ.   

sobota, 13 kwietnia 2013

~Rozdz II.


 ~ - Niall trenerka mnie zabije! Prawie czterdzieści minut spóźnienia. Proszę 
        puść mnie. Może zdążę jeszcze na jakiś autobus .. - powiedziałam patrząc na jego dłoń
        uparcie trzymającą w tamtej chwili moją. Podniosłam wzrok napotkawszy zarazem 
        niesamowicie błękitne - jak bezchmurne niebo w słoneczny dzień - tęczówki. Odkąd 
        pamiętam zazdrościłam blondaskowi koloru jego oczu. 
    - Gdzie masz samochód ? - wyrwał mnie z zamyślenia głos chłopaka. Obróciłam się 
        odruchowo za siebie, choć sama nie wiem czemu wracając następnie do poprzedniej 
        pozycji i odpowiadając na zadane pytanie.
     - Pożyczyłam dziś bratu.Przypomniał sobie rano, że zapomniał zatankować 
        swojego.. Debil - pokręciłam głową ściśle podsumowując i krzyżując ręce na piersiach.Ten
        jedynie zaśmiał się pod nosem wykonując identyczny ruch co ja zaledwie kilka sekund 
        temu. Kłótnie pomiędzy mną a Josh'em nie robiły już na nim żadnego większego wrażenia
        czy zaskoczenia wręcz przeciwnie - był do nich nawet przyzwyczajony. Przez długi okres
        czasu jaki się znamy sprzeczek było dość sporo a Niall? Jak to Niall miał z nas dobry ubaw
        a dlaczego? Bo najczęściej chodziło o jakieś szczerze mówiąc "pierdoły". No właśnie czas!
        Na śmierć bym zapomniała, że sekundy lecą i z każdą chwilą byłam coraz bardziej 
        spóźniona. Blondyn widząc moje zakłopotanie wykonał typowy ruch ręką, bym dała mu
        minutkę "Oczywiście nie mam ważniejszych spraw" - przeszło mi przez myśl sarkastycznie.
     - To jedziemy! - odparł wracając i machając jednocześnie przed moją twarzą kluczykami od
        swojego czarnego Range Rover'a. Cicho westchnęłam lecz nie prostując ruszyłam za nim.
        Gorzej być już nie mogło.
    - Jesteś zdecydowanie za miła dla Josh'a. On nie daje ci skorzystać z łazienki a
         ty mu .. - mówił śmiejąc się i przerywając zarazem ciszę trwającą podczas jazdy we 
         wskazane przeze mnie miejsce.
     - Co? Ah , chodzi ci o auto - oznajmiłam na co ten kiwnął znacząco głową. 
     - Nie jestem jak widzisz chamem. Zresztą muszę się zastanowić nad zrobieniem
        drugiej łazienki najwidoczniej - wzruszyłam ramionami.
     - Hmm .. - zaczął głośno "myśleć" co utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś kombinował.
        Nie chciałam już wnikać w szczegóły.
     - Jesteśmy. O której kończysz? - uniósł jedną brew Irlandczyk udając przy tym poważną
        minę co wywołało u mnie kolejną dawkę dobrego humoru. 
     - Planowo o czternastej ale znając życie i wspaniałą trenerkę pewnie jakoś 
        o piętnastej - narzekałam, ten tylko zaczął się "chichrać"
    - Z czego zacieszasz?
    - No z ciebie. Dobra będę o piętnastej tu czekał a teraz idź bo PANI TRENER 
        BĘDZIE ZŁA - zaakcentował ostatnie wyrazy i znów wybuchł niepohamowanym 
        śmiechem.
     - Niall?
     - Tak?
     - Jesteś jakiś psychiczny - podsumowałam i puknęłam go w czoło palcem po czym szybko
        odpięłam pas otwierając już drzwi.
     - Dzisiaj "nocka filmowa" pamiętasz? - usłyszałam jeszcze za swoimi plecami. Odwróciłam
        się jedynie kiwając głową. Będąc na zewnątrz dostrzegłam, że przez szybę wystawia mi
        język i robi głupie miny. Zbagatelizowałam to wywracając oczami, kierując się 
        następnie w stronę budynku. 
        Pchnęłam szklane drzwi od pomieszczenia w którym obecnie ćwiczyłam do Castingów 
        po chwili wchodząc do środka i sali. Zobaczyłam Maggie dodającą najprawdopodobniej
        nowe ruchy do układu ułożonego przez nas obie.
     - O! Nareszcie! Już myślałam że dziś się nie zjawisz - odezwała się dostrzegłszy moją 
        sylwetkę odbijającą się w wielkim lustrze stanowiącym praktycznie dwie/czwarte  
        tego miejsca
     - Ja prze...
     - Posłuchaj. Upominam cię po raz ostatni.W minionym miesiącu aż pięć spóźnień! 
        Jak tak dalej będzie to najzwyczajniej w świecie - zrezygnuję. Zrozum..bardzo chcę
        żebyś się dostała. Liczę na ciebie! Ale jeśli będziesz olewać treningi to cała 
        dotychczasowa CIĘŻKA praca na nic się nie zda i wyszło by na to, że marnowałaś wtedy
        mój cenny czas, który mogłam poświęcić innej osobie - zakończyła swój jakże długi
        monolog a ja odetchnęłam z ulgą. Dokończyłam swoje "przeprosiny" , obiecując że 
        więcej się to nie powtórzy. Udałam się do szatni, gdzie zostawiałam swoje ciuchy i 
       przebierałam się w wygodne dresy do tańca. Nie mogłam znaleźć dziś jakiejś luźnej 
        bluzki więc postanowiłam ubrać po części taką w której chodzę po domu. Gdy byłam 
        gotowa wyjęłam jeszcze w międzyczasie telefon i jak się okazało dobrze zrobiłam bo
        właśnie przyszedł sms
   
        "Powodzenia! Nie daj się zabić ;p Nialler xx" 

        Uśmiechnęłam się do wyświetlacza jak jakaś idiotka po czym schowałam komórkę do 
        torby. 
     - No Jess czas zacząć próbę! - powiedziałam sama do siebie ironicznie i wróciłam na salę,
        gdzie rozbrzmiewała już głośno muzyka.
        *Kilka godzin później "14.30"* 
    - Nie tak! Skup się, ręce wyżej! Wypnij klatkę piersiową! - to non stop słyszałam od tych
      kilku pieprzonych, męczących godzin. Te słowa utkwiły mi już w pamięci. Nie moja 
        wina przecież, że nie mogłam zrobić tego cholernego skoku!
     - No dalej. Zegnij kolana! Wiem,że potrafisz! - wykrzykiwała naogrągło. Miałam dość..
     - Pięć minut przerwy - oznajmiłam stanowczo zrezygnowana unosząc ręce w geście 
        przeproszenia. Wróciłam do szatni po czym .....
        ___________________________________________________________
         
Tadaam! Jak wam się podoba? Wiem, że na razie nudy.. ale no to trzeba jakoś 

         rozkręcić więc Was na początku za to przepraszam. Obiecuję, że w następnych 
         rozdziałach będzie się działoo xd Jeśli macie jakieś sugestie dot. tego opowiadania
         to piszcie! Jestem otwarta na wasze propozycje : )) Dziękuję za tyle komentarzy ;oo  
         Jesteście niesamowici! I tyle obserwatorów? ;o WOOW <33Oby tak dalej ;3
         12 komentarzy = rozdział 3 ;)
         CZYTASZ=KOMENTUJESZ.          

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

~Rozdz I.


 ~ - Josh! Idioto wyłaź z tej łazienki zaraz mam trening! - krzyczałam uderzając pięściami w
        twarde drzwi od pomieszczenia w którym znajdował się od przeszło półtora godziny mój
        brat. Zamiast odpowiedzi usłyszałam jedynie głośny śmiech i wodę puszczaną na nowo.
        Zdenerwowałam się. Przecież dobrze wiedział, że o tej porze mam ćwiczenia i próby do
        Castingów mających odbyć się za miesiąc. To tylko cztery tygodnie..mało czasu,który 
        "zleci" bardzo szybko.Musiałam zdążyć dopracować wszystko tak, by było dopięte na 
        ostatni guzik. Cholernie mi zależało na dostaniu się do programu. Niby głupie Show 
        a mi mogło odmienić całe, dotychczasowe życie. To prawda- miałam ułatwione zadanie
        gdyż na czas trwania "rywalizacji" pomiędzy innymi uczestnikami  rodzice zatrudnili 
        profesjonalnego choreografa (no tak, kochani się o mnie "tak troszczą"), ale to nie 
        znaczyło, że się kurwa nie stresowałam!  I tak ode mnie zależało to, z jakiej strony pokażę
        układ i czy wyjdzie on dobrze czy też źle...
        Zsunęłam się ze zrezygnowaniem po drzwiach opadając jednocześnie na zimną podłogę. 
        Podkuliłam kolana przyciągając je do siebie po czym podparłam głowę rękoma 
        zastanawiając się co zrobić.Moje włosy z rana wyglądają jak sterta porozrzucanego na
        wszystkie strony świata -siana, potrzebowałam trochę czasu i odpowiednich "przyrządów"
        by doprowadzić je do stanu normalności. Nie mogłam ślęczeć bezczynnie z myślą aż mój

        kochany braciszek się w końcu zlituje i opuści tą pieprzoną łazienkę. Podniosłam tyłek 
        i ruszyłam do swojego pokoju zatrzaskując za sobą po chwili głośno drzwi. Postanowiłam
        wysłać sms do Irlandczyka, na którego wiem, że zawsze mogłam liczyć.
        
        "  Niall jesteś w domu? Katastrofa ;c " 

         Na wiadomość "powrotną" nie czekałam nawet dwóch minut. Ten to miał refleks! 

         " Tak, co jest? "

         Przewróciłam jedynie oczami zarazem się uśmiechając. Uwielbiałam kiedy się tak 
         przejmował. Właśnie to w nim "kochałam" -tą opiekuńczość i odpowiedzialność.
      
         " Będę za pięć minut! "

         Dobra jestem nie ma co! Wpraszać się tak bez pytania- zawsze spoko przecież. Nie 
         powinni mi mieć jednak tego za złe, odkąd pamiętam byłam mile widziana w ich domu,
         zresztą tak jak oni u mnie. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy  , wzięłam torbę z rzeczami
         na trening następnie niemalże w biegu opuszczając pomieszczenie spojrzałam na
         godzinę w komórce.
      - Świetnie piętnaście minut... - powiedziałam sarkastycznie sama do siebie, przeklinając
         w myślach Josha. Zajebisty jest po prostu...
         Wyleciałam z mieszkania jak armata i to dosłownie by skierować się następnie w stronę
          willi chłopaków.
         *Pięć minut później* 
       Do posiadłości "ułomów" "przebierałam" nogami najszybciej jak tylko potrafiłam,nie
       zważając nawet na to, że mam rozwiązane sznurówki w Conversach. Cudem unikłam 
         spotkania "twarzą w twarz" z asfaltem. 
         Stanęłam przed bramą i wciągając głęboko powietrze, którego przez dłuższą chwilę 
         nie mogłam spokojnie pobrać - nacisnęłam dzwonek. Kilka sekund później żelazne  
         zabezpieczenie ich domu  się otworzyło a ja czym prędzej ruszyłam w kierunku drzwi.
         Nie zdążyłam nawet zapukać a już w ich progu ukazała się dobrze mi znajoma sylwetka.
         Średni wzrost, włosy postawione na żel z blond pasemkami i to przenikliwe spojrzenie.
         Tak to był Nialler.
      - Coś się tak zmacha....zaraz, zaraz ty biegłaś? - wytrzeszczył oczy krzyżując ręce. Miłe
         powitanie naprawdę ... W sumie to się mu nie dziwie. Na co dzień ciężko mnie namówić
         chociażby do truchtu. Zbagatelizowałam sprawę machnięciem ręki po czym 
         weszliśmy do środka.
      - Dobra bluzka! - zabrał głos na co jedynie przewróciłam oczami przechodząc od razu 
         do sedna.
      - Josh siedzi w łazience od dwóch godzin nie chce mnie wpuścić. Mam 
         trening .. w sumie to już jestem spóźniona ale .. mogę skorzystać z twojej? - wyrzuciłam
         na jednym tchu wciągając następnie głęboko powietrze.
      - Pewnie, chyba nie muszę cię do niej prowadzić ? - uniósł jedną jedną brew i prawy koncik
         ust. Pogroziłam mu jedynie palcem po czym wbiegłam na schody idąc prosto do łazienki
         Horana. Zależało mi na czasie, prawda - spóźnienie gwarantowane, co nie zmienia
         faktu że musiałam się tam zjawić jak najszybciej. Wzięłam ekspresowy prysznic, 
         wytarłam ciało jedwabnym ręcznikiem, który przyniosłam ze sobą i zorientowałam się
         że nie wzięłam jednej ważnej rzeczy. Westchnęłam .. 
      - Niall! Suszarka! - krzyknęłam mając nadzieję, że mnie usłyszy.
      - W szafce po prawej stronie lustra - dobiegła mnie odpowiedź na co mimowolnie skinęłam
         głową i wyjąwszy ją wzięłam się za suszenie włosów. 
         Gdy wyglądały już całkiem przyzwoicie założyłam świeże ubrania pośpiesznie robiąc
         delikatny makijaż podkreślający oczy. Byłam gotowa..
         Znów spojrzałam na godzinę "11.36"
      - Kurwa mać! - przeklęłam pod nosem. Trzydzieści sześć minut spóźnienia, tego jeszcze 
         nie było! Zdziwiłam się że baba do mnie nie dzwoniła z pretensjami. Cóż 
         wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół gdzie zastałam pozostałą czwórkę debili. Zayn
         siedział na czarnej,skórzanej sofie z laptopem na kolanach, Liam sprzątał co mnie za 
         bardzo nie zdziwiło tylko on w tym domu szczerze mówiąc dbał o porządek. Harry z 
         Louis'em ganiali się po korytarzu  wykrzykując coś o marchewkach "Pewnie Styles
         znowu gdzieś je schował. Biedny Tommo to już trzeci raz w tym miesiącu"-przeszło 
         mi przez myśl na co wybuchłam niepohamowanym śmiechem. W tamtym momencie
         wszystkie spojrzenia padły na moją osobę łącznie z Irlandczykiem który wystawił 
         głowę zza ściany od kuchni. 
      - Em , sorry..tak jakoś..dobra nie ważne. W każdym bądź razie cześć i pa jestem już
         late! - wykrzyczałam stojąc w drzwiach. Po chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek
         i to jak ktoś z impetem obraca mnie w swoją stronę...  
  _______________________________________________________________
     Siemka! : )) soo, mam zamiar prowadzić to opowiadanie jak najdłużej. Oczywiście 

        jeśli się Wam podoba! Pod prologiem pojawiło się aż 48 kom. jestem dumna! *,*
        To początek a już przeczytałam tyle miłych słów -dziękuję. Okej .. to zróbmy tak
        10 kom = 2 rozdz. ? Obiecuję że postaram się go wstawić jak najszybciej! 
        CZYTASZ=KOMENTUJESZ.