wtorek, 23 kwietnia 2013
~Rozdz III.
~ ... wyjąwszy z torby paczkę papierosów udałam się na zewnątrz przed budynek.
Wyciągnęłam jednego, zapaliłam ... Już po chwili po moich płucach rozszedł się przyjemny,
choć może i nie do końca zdrowy dym, który mimo wszystko działał na mnie nader
uspokajająco przynosząc jednocześnie ulgę.Sama nie wiem czemu zawsze gdy się
zdenerwuję czy zestresuję muszę sięgnąć po fajkę. Wiem, że niszczę sobie tym życie,ale
nałogu nie da się rzucić z dnia na dzień.
- Znowu do tego wróciłaś? - usłyszałam dobrze mi znajomy, kobiecy głos dobiegający zza
pleców. Nie odwróciłam się. Byłam ciekawa co ona dalej zrobi..odkąd pamiętam
nie tolerowała tego.
- Jess mówię do ciebie - wciąż kontynuowała nie dając za wygraną. Po chwili poczułam, że
wyciąga a wręcz wyrywa mi papierosa z ręki. Zareagowałam natychmiast. Nikt nie będzie
tak postępował z moją własnością w tak chamski sposób.
- Ej! To moje! - krzyknęłam stojąc naprzeciwko niej. Przyszłam tu by się odstresować, by
choć na chwilę zapomnieć o pieprzonej rzeczywistości i wszystkich problemach poddając
się kojącemu wypuszczaniu dymu z ust, tworząc zarazem kółka - większe i mniejsze.
Nauczył mnie tego mój kochany brat. W co ja się przez niego zamieniam...A ona takie
cyrki odpierdziela.
- Psujesz sobie tym świństwem zdrowie, wiesz?
- Owszem. Ale to MOJE życie i moje zdrowie... a wiesz co jest w tym najlepsze? Że to ja
w nim decyduję co będę robić - wysyczałam przez zęby chytrze się uśmiechając.
- Za miesiąc Castingi musisz więc być w formie. Przez to gówno trudniej wykonywać ci
niektóre ruchy i szybciej się męczysz - mówiła wskazując palcem na paczkę trzymanych
w tamtej chwili przeze mnie papierosów..nim zdążyłam się zorientować wyrwała mi ją
po czym wyrzuciła do najbliżej będącego w pobliżu nas kosza na śmieci. Następnie idąc
pewnym krokiem w moim kierunku wyszeptała mi wprost do ucha chytrym i jak dla
mnie nieco kpiącym głosem.
- Na jakiś czas z tym kończysz kochanie, bo inaczej z naszych prób i mojej pomocy w
stosunku do ciebie nici.. wtedy radź sobie sama - zakończyła "przemówienie" klepiąc mnie
jednocześnie po plecach.
- Dobra dziś już koniec. Wracaj do domu, przemyśl to co ci powiedziałam i widzimy się
za dwa dni - dodała nieco głośniej będąc przed szklanymi drzwiami. Chwilę później je
otworzyła i zniknęła z mojego pola widzenia. Co wyszło mi na dobre, bo przyznam że
przeszła mi przez głowę myśl by ją rozszarpać. Jak ona mogła dać mi takie ultimatum?
Kim jest? No właśnie ... W sumie to racji trochę miała sugerując, że moja kondycja
znacznie się pogorszyła. Zacisnęłam z nerwów dłonie w pięści po czym postanowiłam
również wejść do budynku. Rozejrzałam się na wszelki wypadek czy nie ma gdzieś
Maggie ,na szczęście chyba poszła już do domu, bo nigdzie jej nie było. Odetchnęłam z
ulgą bo oznaczało to, że próba faktycznie dobiegła końca.
Przebrałam się w ciuchy w których pojawiłam się na trening, uczesałam włosy, wzięłam
torbę i opuściłam pomieszczenie. Na zewnątrz nie spotkałam Niall'a. Spojrzałam na
zegarek "14.45" No tak - pan punktualny zawsze jest na czas - przeszło mi ironicznie
przez myśl. W sumie to dobrze się złożyło. W pobliżu nie było żadnego sklepu,więc
może się na coś przyda. Wyciągnęłam powtórnie komórkę wybierając od razu numer
Irlandczyka.
"Niall! W drodze po mnie wstąp do jakiegoś sklepu i kup fajki - wiesz jakie. Oddam ci
na miejscu xx"
Cóż mimo ostrzeżeń długowłosej szatynki postanowiłam na razie tego nie rzucać.
Po dwóch minutach dobiegł mnie dźwięk sugerujący, że dostałam nową wiadomość.
"Okk, będę za chwilę"
Uśmiechnęłam się pod nosem z niecierpliwieniem czekając więc na Horan'a.
*Dziesięć minut później*
Jest! Wreszcie dostrzegłam czarnego Range Rover'a. Natychmiast skierowałam się
w jego stronę.
- Siemasz młoda - zaczął gdy tylko pojawiłam się w środku. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
Byłam młodsza zaledwie dwa lata, więc nie znosiłam gdy się tak do mnie zwracał.
- Siemasz stary - przedrzeźniałam go dodają po chwili:
- Kupiłeś? - kiwnął twierdząco głową po czym wyciągnął paczkę L&M'ów Link Blue i jakieś
małe pudełeczko. Spojrzałam na niego pytająco.
- Co się tak dziwisz? To plastry antynikotynowe. Ostatnia i rzucasz to,jasne? - podkreślił
głośno .
- Jak ty to sobie wyobrażasz! Co wy kurde wszyscy dzisiaj z tym macie,zmówiliście się?!-
zbierała się we mnie coraz większa złość. Najpierw trenerka teraz on. Szlak może
człowieka trafić. Nienawidziłam gdy ktoś mówił mi co mam robić i jak żyć.
- Niszczysz sobie tym zdrowie.
- To chyba już moja sprawa i nie twój interes.
- Właśnie, że moja bo jestem twoim przyjacielem i mam prawo się o ciebie troszczyć i
martwić.
- Ale nie dyktować mi a tym bardziej czegoś zabraniać.
- Zachowujesz się jak dziecko. Nie chcę żebyś zachorowała na raka z powodu tego ohydztwa-
wycedził przez zęby.
- Wydaję mi się że to chyba już mój problem. Wiesz co? Przejdę się - odparłam. Musiałam
nieco ochłonąć. Nie miałam zamiaru niepotrzebnie się kłócić i brnąć dalej w tą rozmowę,
która i tak nic by nie wniosła.
- Zaczekaj - odezwał się kiedy odpinałam pas. Nie powiedziałam nic po prostu otworzyłam
drzwi i wyszłam bez żadnego słowa.
- A papierosy? - krzyknął gdy szłam już przed siebie z zamiarem dojścia do swojego domu.
- Wsadź sobie je w dupę - wysyczałam pod nosem na szczęście tak cicho, by nie mógł tego
usłyszeć, może to i lepiej?
Skierowałam się w stronę mieszkania w którym zapewne czekał na mnie mój przygłupi
braciszek.
*Oczami Niall'a*
- Ty idioto! Mogłeś trochę spokojniej - zganiłem się niemalże wrzeszcząc . Zresztą i tak
nie mogła mnie już usłyszeć - zniknęła z pola widzenia skręcając w boczną alejkę.
Westchnąłem głośno uderzając dłońmi o kierownicę. Zdawałem sobie sprawę, że nawet
przez taką drobnostkę nie będzie odzywała się do mnie przez kilka dni. Zdążyłem
przywyknąć.. Odkąd się tylko poznaliśmy identyczne sytuacje zdarzały się co najmniej
dwa razy w miesiącu. Nie powiem - uparta z niej dziewczyna, ma charakterek. Czasem
i ją podziwiam. Za co? Za to, że potrafi trzymać na swoim i ma własne zdanie nie ogląda się
na innych i to również u niej cenię. "Zdzwonię do niej wieczorem, jak trochę ochłonie" -
przeszło mi przez myśl. Spojrzałem powtórnie w stronę w którą pięć minut temu ruszyła
moja przyjaciółka po czym ze zrezygnowaniem odjechałem z piskiem opon w kierunku
willi.
*Oczami Jess*
Po długiej i męczącej drodze wreszcie dotarłam do mieszkania. Świeże powietrze dobrze mi
zrobiło, bo zdawało się że byłam nieco ogarnięta. Ściągnęłam z siebie bluzę i trampki po
chwili zanurzając się głębiej w przestrzeń domu. Weszłam do salonu-pustka... w kuchni
identycznie. Odwróciłam się na pięcie lecz dostrzegłam w ułamku sekundy białą,małą
karteczkę leżącą na blacie. Wzięłam ją do ręki składając literki w logiczną całość ..
" ....
____________________________________________________________
ii jest III *,* wooow ... dopiero trzeci rozdział a pod ostatnimi tyle komentarzy. z czego
nie powiem ale jestem bardzooo dumna! mam nadzieję, że chociaż trochę wam się
podobają te wypociny ;_; z góry przepraszam, że dodaję ten rozdział dopiero teraz.
wcześniej nie miałam czasu, a gdy w końcu nadarzyła się okazja by zacząć pisać to
znów pustka w głowie- brak weny! obiecuję poprawę i teraz postaram się dodawać coś
częściej! jeśli macie jakieś sugestie, prośby, pytania dot. tego opowiadania to kierujcie
je w komentarzach bądź na tt "kliknij w zakładkę tt: )"
15 kom = rozdział IV
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
sobota, 13 kwietnia 2013
~Rozdz II.
~ - Niall trenerka mnie zabije! Prawie czterdzieści minut spóźnienia. Proszę
puść mnie. Może zdążę jeszcze na jakiś autobus .. - powiedziałam patrząc na jego dłoń
uparcie trzymającą w tamtej chwili moją. Podniosłam wzrok napotkawszy zarazem
niesamowicie błękitne - jak bezchmurne niebo w słoneczny dzień - tęczówki. Odkąd
pamiętam zazdrościłam blondaskowi koloru jego oczu.
- Gdzie masz samochód ? - wyrwał mnie z zamyślenia głos chłopaka. Obróciłam się
odruchowo za siebie, choć sama nie wiem czemu wracając następnie do poprzedniej
pozycji i odpowiadając na zadane pytanie.
- Pożyczyłam dziś bratu.Przypomniał sobie rano, że zapomniał zatankować
swojego.. Debil - pokręciłam głową ściśle podsumowując i krzyżując ręce na piersiach.Ten
jedynie zaśmiał się pod nosem wykonując identyczny ruch co ja zaledwie kilka sekund
temu. Kłótnie pomiędzy mną a Josh'em nie robiły już na nim żadnego większego wrażenia
czy zaskoczenia wręcz przeciwnie - był do nich nawet przyzwyczajony. Przez długi okres
czasu jaki się znamy sprzeczek było dość sporo a Niall? Jak to Niall miał z nas dobry ubaw
a dlaczego? Bo najczęściej chodziło o jakieś szczerze mówiąc "pierdoły". No właśnie czas!
Na śmierć bym zapomniała, że sekundy lecą i z każdą chwilą byłam coraz bardziej
spóźniona. Blondyn widząc moje zakłopotanie wykonał typowy ruch ręką, bym dała mu
minutkę "Oczywiście nie mam ważniejszych spraw" - przeszło mi przez myśl sarkastycznie.
- To jedziemy! - odparł wracając i machając jednocześnie przed moją twarzą kluczykami od
swojego czarnego Range Rover'a. Cicho westchnęłam lecz nie prostując ruszyłam za nim.
Gorzej być już nie mogło.
- Jesteś zdecydowanie za miła dla Josh'a. On nie daje ci skorzystać z łazienki a
ty mu .. - mówił śmiejąc się i przerywając zarazem ciszę trwającą podczas jazdy we
wskazane przeze mnie miejsce.
- Co? Ah , chodzi ci o auto - oznajmiłam na co ten kiwnął znacząco głową.
- Nie jestem jak widzisz chamem. Zresztą muszę się zastanowić nad zrobieniem
drugiej łazienki najwidoczniej - wzruszyłam ramionami.
- Hmm .. - zaczął głośno "myśleć" co utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś kombinował.
Nie chciałam już wnikać w szczegóły.
- Jesteśmy. O której kończysz? - uniósł jedną brew Irlandczyk udając przy tym poważną
minę co wywołało u mnie kolejną dawkę dobrego humoru.
- Planowo o czternastej ale znając życie i wspaniałą trenerkę pewnie jakoś
o piętnastej - narzekałam, ten tylko zaczął się "chichrać"
- Z czego zacieszasz?
- No z ciebie. Dobra będę o piętnastej tu czekał a teraz idź bo PANI TRENER
BĘDZIE ZŁA - zaakcentował ostatnie wyrazy i znów wybuchł niepohamowanym
śmiechem.
- Niall?
- Tak?
- Jesteś jakiś psychiczny - podsumowałam i puknęłam go w czoło palcem po czym szybko
odpięłam pas otwierając już drzwi.
- Dzisiaj "nocka filmowa" pamiętasz? - usłyszałam jeszcze za swoimi plecami. Odwróciłam
się jedynie kiwając głową. Będąc na zewnątrz dostrzegłam, że przez szybę wystawia mi
język i robi głupie miny. Zbagatelizowałam to wywracając oczami, kierując się
następnie w stronę budynku.
Pchnęłam szklane drzwi od pomieszczenia w którym obecnie ćwiczyłam do Castingów
po chwili wchodząc do środka i sali. Zobaczyłam Maggie dodającą najprawdopodobniej
nowe ruchy do układu ułożonego przez nas obie.
- O! Nareszcie! Już myślałam że dziś się nie zjawisz - odezwała się dostrzegłszy moją
sylwetkę odbijającą się w wielkim lustrze stanowiącym praktycznie dwie/czwarte
tego miejsca.
- Ja prze...
- Posłuchaj. Upominam cię po raz ostatni.W minionym miesiącu aż pięć spóźnień!
Jak tak dalej będzie to najzwyczajniej w świecie - zrezygnuję. Zrozum..bardzo chcę
żebyś się dostała. Liczę na ciebie! Ale jeśli będziesz olewać treningi to cała
dotychczasowa CIĘŻKA praca na nic się nie zda i wyszło by na to, że marnowałaś wtedy
mój cenny czas, który mogłam poświęcić innej osobie - zakończyła swój jakże długi
monolog a ja odetchnęłam z ulgą. Dokończyłam swoje "przeprosiny" , obiecując że
więcej się to nie powtórzy. Udałam się do szatni, gdzie zostawiałam swoje ciuchy i
przebierałam się w wygodne dresy do tańca. Nie mogłam znaleźć dziś jakiejś luźnej
bluzki więc postanowiłam ubrać po części taką w której chodzę po domu. Gdy byłam
gotowa wyjęłam jeszcze w międzyczasie telefon i jak się okazało dobrze zrobiłam bo
właśnie przyszedł sms.
"Powodzenia! Nie daj się zabić ;p Nialler xx"
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza jak jakaś idiotka po czym schowałam komórkę do
torby.
- No Jess czas zacząć próbę! - powiedziałam sama do siebie ironicznie i wróciłam na salę,
gdzie rozbrzmiewała już głośno muzyka.
*Kilka godzin później "14.30"*
- Nie tak! Skup się, ręce wyżej! Wypnij klatkę piersiową! - to non stop słyszałam od tych
kilku pieprzonych, męczących godzin. Te słowa utkwiły mi już w pamięci. Nie moja
wina przecież, że nie mogłam zrobić tego cholernego skoku!
- No dalej. Zegnij kolana! Wiem,że potrafisz! - wykrzykiwała naogrągło. Miałam dość..
- Pięć minut przerwy - oznajmiłam stanowczo zrezygnowana unosząc ręce w geście
przeproszenia. Wróciłam do szatni po czym .....
___________________________________________________________
Tadaam! Jak wam się podoba? Wiem, że na razie nudy.. ale no to trzeba jakoś
rozkręcić więc Was na początku za to przepraszam. Obiecuję, że w następnych
rozdziałach będzie się działoo xd Jeśli macie jakieś sugestie dot. tego opowiadania
to piszcie! Jestem otwarta na wasze propozycje : )) Dziękuję za tyle komentarzy ;oo
Jesteście niesamowici! I tyle obserwatorów? ;o WOOW <33Oby tak dalej ;3
12 komentarzy = rozdział 3 ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
~Rozdz I.
~ - Josh! Idioto wyłaź z tej łazienki zaraz mam trening! - krzyczałam uderzając pięściami w
twarde drzwi od pomieszczenia w którym znajdował się od przeszło półtora godziny mój
brat. Zamiast odpowiedzi usłyszałam jedynie głośny śmiech i wodę puszczaną na nowo.
Zdenerwowałam się. Przecież dobrze wiedział, że o tej porze mam ćwiczenia i próby do
Castingów mających odbyć się za miesiąc. To tylko cztery tygodnie..mało czasu,który
"zleci" bardzo szybko.Musiałam zdążyć dopracować wszystko tak, by było dopięte na
ostatni guzik. Cholernie mi zależało na dostaniu się do programu. Niby głupie Show
a mi mogło odmienić całe, dotychczasowe życie. To prawda- miałam ułatwione zadanie
gdyż na czas trwania "rywalizacji" pomiędzy innymi uczestnikami rodzice zatrudnili
profesjonalnego choreografa (no tak, kochani się o mnie "tak troszczą"), ale to nie
znaczyło, że się kurwa nie stresowałam! I tak ode mnie zależało to, z jakiej strony pokażę
układ i czy wyjdzie on dobrze czy też źle...
Zsunęłam się ze zrezygnowaniem po drzwiach opadając jednocześnie na zimną podłogę.
Podkuliłam kolana przyciągając je do siebie po czym podparłam głowę rękoma
zastanawiając się co zrobić.Moje włosy z rana wyglądają jak sterta porozrzucanego na
wszystkie strony świata -siana, potrzebowałam trochę czasu i odpowiednich "przyrządów"
by doprowadzić je do stanu normalności. Nie mogłam ślęczeć bezczynnie z myślą aż mój
kochany braciszek się w końcu zlituje i opuści tą pieprzoną łazienkę. Podniosłam tyłek
i ruszyłam do swojego pokoju zatrzaskując za sobą po chwili głośno drzwi. Postanowiłam
wysłać sms do Irlandczyka, na którego wiem, że zawsze mogłam liczyć.
" Niall jesteś w domu? Katastrofa ;c "
Na wiadomość "powrotną" nie czekałam nawet dwóch minut. Ten to miał refleks!
" Tak, co jest? "
Przewróciłam jedynie oczami zarazem się uśmiechając. Uwielbiałam kiedy się tak
przejmował. Właśnie to w nim "kochałam" -tą opiekuńczość i odpowiedzialność.
" Będę za pięć minut! "
Dobra jestem nie ma co! Wpraszać się tak bez pytania- zawsze spoko przecież. Nie
powinni mi mieć jednak tego za złe, odkąd pamiętam byłam mile widziana w ich domu,
zresztą tak jak oni u mnie. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy , wzięłam torbę z rzeczami
na trening następnie niemalże w biegu opuszczając pomieszczenie spojrzałam na
godzinę w komórce.
- Świetnie piętnaście minut... - powiedziałam sarkastycznie sama do siebie, przeklinając
w myślach Josha. Zajebisty jest po prostu...
Wyleciałam z mieszkania jak armata i to dosłownie by skierować się następnie w stronę
willi chłopaków.
*Pięć minut później*
Do posiadłości "ułomów" "przebierałam" nogami najszybciej jak tylko potrafiłam,nie
zważając nawet na to, że mam rozwiązane sznurówki w Conversach. Cudem unikłam
spotkania "twarzą w twarz" z asfaltem.
Stanęłam przed bramą i wciągając głęboko powietrze, którego przez dłuższą chwilę
nie mogłam spokojnie pobrać - nacisnęłam dzwonek. Kilka sekund później żelazne
zabezpieczenie ich domu się otworzyło a ja czym prędzej ruszyłam w kierunku drzwi.
Nie zdążyłam nawet zapukać a już w ich progu ukazała się dobrze mi znajoma sylwetka.
Średni wzrost, włosy postawione na żel z blond pasemkami i to przenikliwe spojrzenie.
Tak to był Nialler.
- Coś się tak zmacha....zaraz, zaraz ty biegłaś? - wytrzeszczył oczy krzyżując ręce. Miłe
powitanie naprawdę ... W sumie to się mu nie dziwie. Na co dzień ciężko mnie namówić
chociażby do truchtu. Zbagatelizowałam sprawę machnięciem ręki po czym
weszliśmy do środka.
- Dobra bluzka! - zabrał głos na co jedynie przewróciłam oczami przechodząc od razu
do sedna.
- Josh siedzi w łazience od dwóch godzin nie chce mnie wpuścić. Mam
trening .. w sumie to już jestem spóźniona ale .. mogę skorzystać z twojej? - wyrzuciłam
na jednym tchu wciągając następnie głęboko powietrze.
- Pewnie, chyba nie muszę cię do niej prowadzić ? - uniósł jedną jedną brew i prawy koncik
ust. Pogroziłam mu jedynie palcem po czym wbiegłam na schody idąc prosto do łazienki
Horana. Zależało mi na czasie, prawda - spóźnienie gwarantowane, co nie zmienia
faktu że musiałam się tam zjawić jak najszybciej. Wzięłam ekspresowy prysznic,
wytarłam ciało jedwabnym ręcznikiem, który przyniosłam ze sobą i zorientowałam się
że nie wzięłam jednej ważnej rzeczy. Westchnęłam ..
- Niall! Suszarka! - krzyknęłam mając nadzieję, że mnie usłyszy.
- W szafce po prawej stronie lustra - dobiegła mnie odpowiedź na co mimowolnie skinęłam
głową i wyjąwszy ją wzięłam się za suszenie włosów.
Gdy wyglądały już całkiem przyzwoicie założyłam świeże ubrania pośpiesznie robiąc
delikatny makijaż podkreślający oczy. Byłam gotowa..
Znów spojrzałam na godzinę "11.36"
- Kurwa mać! - przeklęłam pod nosem. Trzydzieści sześć minut spóźnienia, tego jeszcze
nie było! Zdziwiłam się że baba do mnie nie dzwoniła z pretensjami. Cóż
wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół gdzie zastałam pozostałą czwórkę debili. Zayn
siedział na czarnej,skórzanej sofie z laptopem na kolanach, Liam sprzątał co mnie za
bardzo nie zdziwiło tylko on w tym domu szczerze mówiąc dbał o porządek. Harry z
Louis'em ganiali się po korytarzu wykrzykując coś o marchewkach "Pewnie Styles
znowu gdzieś je schował. Biedny Tommo to już trzeci raz w tym miesiącu"-przeszło
mi przez myśl na co wybuchłam niepohamowanym śmiechem. W tamtym momencie
wszystkie spojrzenia padły na moją osobę łącznie z Irlandczykiem który wystawił
głowę zza ściany od kuchni.
- Em , sorry..tak jakoś..dobra nie ważne. W każdym bądź razie cześć i pa jestem już
late! - wykrzyczałam stojąc w drzwiach. Po chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek
i to jak ktoś z impetem obraca mnie w swoją stronę...
_______________________________________________________________
Siemka! : )) soo, mam zamiar prowadzić to opowiadanie jak najdłużej. Oczywiście
jeśli się Wam podoba! Pod prologiem pojawiło się aż 48 kom. jestem dumna! *,*
To początek a już przeczytałam tyle miłych słów -dziękuję. Okej .. to zróbmy tak
10 kom = 2 rozdz. ? Obiecuję że postaram się go wstawić jak najszybciej!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Subskrybuj:
Posty (Atom)